Zdobycie PASTy

Zdobycie PASTy

Pamiętną datą powstania warszawskiego był 20 sierpnia 1944 roku, dwudziesty dzień zrywu. Żołnierze z batalionu „Kiliński” i grupy sapersko-minerskie zdobyły gmach Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej (tzw. PAST-y) przy ul. Zielnej w warszawskim Śródmieściu.

Budynek próbowano przejąć od początku powstania. Wedle różnych relacji straty Polaków to: 5 zabitych i 10 ciężko rannych, a Niemieckie: 25 lub 40 zabitych i 115 lub 120 jeńców. Powstańcy zajmowali PASTę do końca powstania. Odnotujmy, że był to pierwszy warszawski wysokościowiec, zbudowany w l. 1906–8. Istnieje on – z niewielkimi zmianami – do dziś.

20 sierpnia, gdy powstańcy wycofali się z Muranowa na Stare Miasto, przypadła pierwsza rocznica śmierci harcmistrza Tadeusza Zawadzkiego ps. Zośka. Jeden z głównych bohaterów „Kamieni na szaniec”, wyróżniający się dowódca młodego pokolenia, zginął w nocy z 20 na 21 sierpnia 1943, podczas ataku na strażnicę Grenzschutzpolizei (niemiecka straż graniczna) w Sieczychach koło Wyszkowa. Była to jedna z niewielu ofiar Akcji Taśma, pomyślnie przeprowadzonej przez tzw. Kedyw (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) w celu zniszczenia posterunków granicznych między Generalnym Gubernatorstwem a ziemiami włączonymi do III Rzeszy.

Zaznaczmy, że do powstania warszawskiego nie tyle „zgłaszało się” lub „było się przyjmowanym”, ale „wchodziło się w nie”, „było się porywanym przez jego nurt”. Ze strony ludzi niespodziewających się wybuchu powstania – zwłaszcza przytłaczającej większości cywilów – był to autentyczny, spontaniczny zryw. Przypomnijmy też, że oprócz powszechnie znanej płaszczyzny wojskowej, istniała też – w ścisłym związku z pierwszą – płaszczyzna cywilna. Powstańcza Warszawa była skrawkiem wolnej Polski, gdzie działały – jak w każdym normalnym kraju, choć w warunkach od „naszej” normalności odległych – władze cywilne.

Wspomina docent Jerzy Malczewski, wtedy dwudziestoletni powstaniec:

„Na Nowym Świecie, w pobliżu Alei [Jerozolimskich] był właz, szalenie ważny. Bo to był koniec traktu dla »kanalaży«. Oni wchodzili na Placu Krasińskiego [właśc.: Krasińskich] i różne były [ich] drogi. (…) A co mi tak zostało w pamięci: że leżeli [wyciągnięci z kanałów] i oddychali świeżym powietrzem. I najbardziej ich dziwiło, (…) że »wy macie jeszcze firanki w oknach«, no bo to jeszcze takie były czasy, że ta część Śródmieścia nie była zniszczona. Czyli oni z tej Starówki przyszli, z tego morza ruin, to ich najbardziej dziwiło, że tu ludzie normalnie żyją”.