Zawieszenie broni
W marcu 1944 r. Curt von Gottberg, Gauleiter Komisariatu Generalnego „Białoruś” ogłosił z entuzjazmem: „Na naszą stronę przeszły trzy polskie bandy i walczą z czerwonymi!”.
Chociaż jego słowa były zdecydowanie na wyrost, faktem jest, że w tym czasie żołnierze Armii Krajowej z Nowogródczyzny i Wileńszczyzny nie podejmowali żadnych akcji zbrojnych przeciwko Niemcom. Był to wynik chłodnych kalkulacji podyktowanych ciężkimi warunkami bojowymi. Polakom brakowało broni, a na dodatek przeciwko nim zwrócili się niedawni sojusznicy – partyzanci sowieccy.
Dowódcy okręgu chcieli z początku zawrzeć jedynie zawieszenie broni, jednak Niemcy poszli o krok dalej – zaoferowali dostawy amunicji i karabinów. W pewnym momencie pojawił się nawet pomysł, aby oddziały AK na tym terenie znalazły się pod dowództwem Wehrmachtu, czemu Polacy odmówili z obawy przed powojennymi oskarżeniami o kolaborację.
Z cichego paktu dozbrojeniowego skorzystali między innymi por. Adolf Pilch, por. Gracjan Frog oraz osławiony dowódca 5 Brygady AK Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. Ostatni z nich nie zgodził się jednak przyjąć broni bezpośrednio, dlatego Niemcy zaoferowali, że będą porzucać swoje magazyny, a podkomendni „Łupaszki” będą na nie „napadać”.
Postawa akowców z Kresów Wschodnich nie spodobała się Komendzie Głównej AK. Trzeba jednak wziąć w obronę dowódców z Wileńszczyzny i Nowogródczyzny, którzy byli zdani tylko na siebie i nie mogli liczyć na dostawy broni od przełożonych. Trzeba pamiętać, że w pewnym momencie Polacy nie mieli już czym strzelać…
Po wojnie major „Łupaszka” prowadził walkę partyzancką z komunistami. Funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego aresztowali go 30 czerwca 1948 r. Dwa lata później został skazany w pokazowym procesie na 18-krotną karę śmierci.