Zatopieni w czerwieni
Wkraczającej na Kresy Wschodnie Armii Czerwonej towarzyszyły rebelie wzniecane przez mniejszości narodowe zamieszkujące II Rzeczpospolitą. W połowie września1939 r. uaktywnili się lokalni komuniści. Wcześniej oddziały ukraińskich nacjonalistów dokonały pogromów w Galicji, torując drogę zbliżającym się jednostkom Wehrmachtu.
Odrodzona Polska stanowiła tygiel narodów. Sami Polacy stanowili w niej ok. 65% populacji, resztą mieszkańców byli przedstawiciele różnych mniejszości narodowych. Największą grupą liczącą ok. 5 mln ludzi byli Ukraińcy. Za nimi plasowali się Żydzi, których mieszkało w II RP ok. 3 mln oraz Białorusini w liczbie 950 tys. Wszystkie te grupy były w mniejszym lub większym stopniu niezadowolone ze swojego statusu w odrodzonym państwie. Wielu z nich we wrześniu 1939 r. nie zdało egzaminu z lojalności.
W Galicji Wschodniej i na Wołyniu Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) przystąpiła do rebelii już 12 września i prowadziła ją aż do upadku Polski. Szacuje się, że w zaatakowanych wsiach i miejscowościach dywersanci zamordowali ok. 3 tys. cywili.
Tymczasem 17 września do ataku ruszyły czerwone bojówki wrogów wewnętrznych, stworzone naprędce przez służby Kremla. Do bojówek należeli głównie ubodzy Żydzi i Białorusini, którzy zamierzali rozprawić się z „polskimi panami”. Dywersanci działali szczególnie intensywnie na Grodzieńszczyźnie.
Ponadto dla wkraczającej Armii Czerwonej przygotowywano udekorowane kwiatami bramy triumfalne oraz organizowano ceremonie witania sołdatów chlebem i solą.
Według relacji jednego ze świadków, lokalni Żydzi mieli witać żołnierzy sowieckich w leżących dziś na Białorusi Baranowiczach w taki sposób:
„Ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy. Dzieci pobiegły do parku, narwały jesiennych kwiatów i obrzucały nimi żołnierzy. Czerwone flagi były widoczne w zasięgu wzroku i całe miasto tonęło w czerwieni”.