W obronie zła
Historycy szacują, że komendant obozu przejściowego w Płaszowie, austriacki SS-Hauptsturmführer Amon Göth mógł zabić własnoręcznie nawet 500 Żydów. Mimo udowodnienia mu jego win, znaleźli się tacy, którzy uparcie walczyli o dobre imię zbrodniarza.
W swojej mowie obronnej Göth przekonywał sędziów Najwyższego Trybunału Narodowego w Krakowie:
„Nie przyznaję się do winy, że jako członek narodowo-socjalistycznej niemieckiej partii robotników […] brałem udział w związku zbrodniczym, jakim była ta partia, która pod wodzą Adolfa Hitlera wytknęła sobie za cel w drodze gwałtu prowadzenie wojen napastniczych […] zdobycie władzy nad światem […]. Jeszcze raz zaznaczam, że wszystkim tym zarzutom przeczę zdecydowanie i stanowczo. Nie czuję się winny ich popełnienia”.
Sędziowie nie przyjęli do wiadomości jego tłumaczeń, stwierdzając, że były komendant KL Płaszów jest „wynaturzoną jednostką zbrodniczą”, toteż „eliminacja go ze społeczeństwa jest bezwzględnie wskazana i uzasadniona”. 13 września 1946 r. Göth zawisł na szubienicy.
Wiadomość o egzekucji austriackiego esesmana rozwścieczyła jego byłą kochankę, Ruth Irene Kalder. Kobieta utrzymywała, że Göth zabił co najwyżej kilku Żydów. Chociaż para nigdy się nie pobrała, Kalder do końca życia posługiwała się nazwiskiem nazisty.
W 1983 r. kobieta udzieliła wywiadu Brytyjczykowi Jonowi Blairowi na potrzeby jego filmu dokumentalnego o Oskarze Schindlerze. Obraz spotkał się z pozytywnymi ocenami krytyków i stanowił inspirację dla Stevena Spielberga, który dziesięć lat później wyreżyserował słynną „Listę Schindlera”. Kalder, która nie mogła znieść myśli, że Göth zostanie przedstawiony w filmie Blaira w złym świetle, popełniła samobójstwo jeszcze przed premierą dokumentu.