Tupet popłaca
Powstanie upadło 24 sierpnia 1919 roku. Trwało raptem 8 dni. Alfons Alfred Zgrzebniok miał na głowie masę problemów. Zryw wybuchł bez jego zgody, a teraz musiał organizować pomoc dla aresztowanych powstańców i ich rodzin.
Nasz bohater został komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska zaledwie miesiąc przed rozpoczęciem rewolty. Pod koniec 1918 roku nawiązał kontakt z POW, a w lutym tworzył już struktury na powiat kozielski i raciborski. Był gorącym zwolennikiem powstania i doskonale znał tamtejsze realia. Piął się szybko dzięki swojej inteligencji, oddaniu sprawie, a także… tupetowi. Jego najsłynniejszą akcją było przejęcie broni nieprzyjaciela. W przebraniu niemieckiego oficera, posługując się fałszywymi dokumentami i sprytem zdobył uzbrojenie dla Polaków. Jakiś czas potem został aresztowany, ale udało mu się uciec, a następnie objąć dowództwo nad przygotowaniami do powstania.
Mimo niepowodzenia nie zniechęcił się i przystąpił do organizacji kolejnego powstania, które wybuchło w nocy z 17 na 18 sierpnia 1920 roku. Ze względu na brak wsparcia ze strony Wojska Polskiego, zajętego walką z bolszewikami, powstańcy odnieśli połowiczny sukces, a mianowicie policja plebiscytowa miała być polsko-niemiecka.
Zgrzebniak widząc, że nie może liczyć ani na wsparcie Warszawy, ani na wsparcie Korfantego, 25 sierpnia zdecydował się na rozwiązanie górnośląskiej POW. Musiało to być ogromnym ciosem dla człowieka, który chciał przywrócić swoje rodzinne ziemie do granic państwa polskiego.
Po tych niepowodzeniach najął się jako nauczyciel, ale jego awanturniczy duch nie pozwolił tkwić mu przy tym zajęciu, więc został… szpiegiem. Pracował w ekspozyturze polskiego wywiadu wojskowego w Wolnym Mieście Gdańsku. Niemcy pamiętający mu powstania śląskie zorganizowali na niego zamach. Zgrzebniok przeżył, ale szefostwo odesłało go do Warszawy. Zmarł 31 stycznia 1937 roku, nie doczekawszy powrotu całego Śląska do Polski.