Rewanż za wszystko

Rewanż za wszystko

20 października 1957 roku przeszedł do historii polskiej piłki nożnej. Tego dnia na Stadionie Śląskim nasza reprezentacja rozegrała mecz z ZSRR w ramach eliminacji do mundialu w Szwecji.

Od początku atmosfera była bardzo gorąca. Na stadionie zasiadło prawie 100 tysięcy widzów, a przed radioodbiornikami miliony. Polacy zaśpiewali Mazurka Dąbrowskiego na 100 tys. gardeł jak nigdy wcześniej. Kibice pałali żądzą rewanżu nie tylko za przegrany 0:3 mecz w Moskwie, ale także za krzywdy wyrządzone Polakom w 1956 roku w Poznaniu. Każdy traktował ten mecz bardzo osobiście. Kliku piłkarzy straciło rodziny w czasie wojny, a inni walczyli z ZSRR w 1939 roku.

Na bramce gości stał jeden z najlepszych golkiperów w historii, Lew Jaszyn, zwany Czarną Panterą. W reprezentacji Polski największą gwiazdą był Gerard Cieślik. Nasz lewoskrzydłowy wspominał, że patrząc na Jaszyna miało się wrażenie, że ten śledzi nie tylko piłkarza z piłką przy nodze, ale także wszystkich pozostałych, jakby miał nie jedną, ale sto par oczu.

Polacy od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku. Gra toczyła się praktycznie cały czas po stronie przeciwnika. Jaszyn świetnie spisywał się w bramce, ale w 43. minucie Gerard Cieślik uderzył piłkę po podaniu Romana Lentnera i „Czarna Pantera” skapitulowała. Euforia opanowała cały stadion, a kibice zaczęli się ściskać i całować.

Drugą połowę Polacy również zaczęli od ataków i w 50. minucie Cieślik podwyższył prowadzenie po strzale głową.

Mecz zakończył się rezultatem 2:1. Mimo to Polakom nie udało się awansować. Na koniec eliminacji potrzebny był dodatkowy mecz z ZSRR, który odbył się na „neutralnym” gruncie w Lipsku. Rosjanie wygrali to spotkanie, ale mecz na Stadionie Śląskim dodał Polakom otuchy i pozostał w pamięci na długie lata.