Raport Karskiego
Było ciepłe czerwcowe popołudnie 1943 r. Do portu w Nowym Jorku wpływał właśnie statek pasażerski z Janem Karskim na pokładzie – emisariuszem i kurierem Polskiego Państwa Podziemnego. Na miejscu czekał na niego ambasador RP w USA Jan Ciechanowski. Wcześniej do dyplomaty dotarła wieść o istnieniu raportu dotyczącego sytuacji Żydów w okupowanej Polsce.
Półtora miesiąca po spotkaniu z ambasadorem Karski został przyjęty w Białym Domu przez samego Franklina Delano Roosevelta. Rozmowa z prezydentem trwała ponad godzinę. Roosevelt – choć zdawał się być zainteresowany tym, co Karski ma mu do powiedzenia – nie dowierzał w ogrom zbrodni popełnianych na Żydach.
„Z Niemcami porachujemy się po wojnie za wszystko, co zrobili. Największa i prawdziwa pomoc, jakiej możemy udzielić wiedzie poprzez zwycięstwo. Jak najszybsze pokonanie Hitlera” – miał usłyszeć polski emisariusz. Po wojnie Karski stwierdzi z żalem: „Żydzi tak na mnie liczyli. I co? I nic im nie pomogłem”.
Polski kurier przygotowywał swój raport w oparciu o wydarzenia, których był naocznym świadkiem. Opisał sytuacje w getcie warszawskim oraz obozie tranzytowym w Izbicy pod Lublinem, skąd transportowano Żydów do obozu zagłady w Bełżcu. Do tego drugiego przedostał się w przebraniu wartownika. Swoją relację przedstawił najpierw w Londynie, proponując aliantom wywarcie presji na Niemcach. Karski przekonywał, iż należy zagrozić Hitlerowi, że jeśli nie przerwie Holokaustu, zaczną się bombardowania niemieckich miast. Inną możliwością było niszczenie torów kolejowych, którymi poruszały się pociągi wiozące Żydów do obozów. Żaden z rozmówców Karskiego nie zdecydował się jednak na takie kroki.
Do dziś niejasna pozostaje data narodzin polskiego emisariusza. Rodzina Karskiego zapewnia, że przyszedł on na świat 24 czerwca 1914 r. Oficjalne uroczystości związane z jego urodzinami odbywają się jednak co roku 24 kwietnia. Możliwe, że doszło do pomyłki przy sporządzaniu metryczki nowonarodzonemu Janowi.