Przedwojenne awantury stadionowe
„Tak go wszyscy czcimy i kochamy, że z całego serca pragniemy, aby każde słowo nasze było hołdem i wdzięcznością” – pisał 27 lutego 1925 roku o Stefanie Żeromskim krytyk literacki i teatralny Tadeusz Boy-Żeleński. Poza działalnością publicystyczną eseista i tłumacz lubował się w kibicowaniu Cracovii. Gdy w 1912 roku krakowski klub piłkarski przyjmował u siebie kilka drużyn z Węgier, Żeleński pokusił się o napisanie piosenki „Kuplet footbalisty”:
Przyjechali do Krakowa piłkarze,
By nogami strzelać sobie we twarze:
„Keczkemet” z Debreczyna,
„Atletikai” drużyna
Z „Cracovią” zaczyna.
Wielkie tłumy cisną się na boisku,
Wziął przy kasie jeden z drugim po pysku:
„Keczkemet” z Debreczyna,
„Atletikai” drużyna,
Ten i ów przeklina…
Chociaż utwór miał satyryczną formę, idealnie odzwierciedlał atmosferę panującą na murawach przedwojennej Polski. Bójki stadionowe nie należały do rzadkości w II RP, chociaż ich powody były nieco inne niż dzisiaj. Ówczesne kluby piłkarskie były mocno powiązane z ugrupowaniami politycznymi, toteż powód awantury stanowiła sympatia bądź niechęć do określonych partii. Oczywiście nie samą polityką frustracja kibiców stała – wściekłość wywoływały też decyzje arbitrów.
Zdarzało się, że wśród kibiców bywali uzbrojeni oficerowie, dlatego niektórzy przedwojenni sędziowie nosili pod koszulą schowane pistolety. Dochodziło ponadto do bijatyk pomiędzy samymi piłkarzami, do których dołączali potem kibice przeciwnych drużyn. Gdy atmosfera stawała się już bardzo napięta, do interwencji wkraczali policjanci na koniach, którzy bili awanturników płaską stroną szabli.
Mając na uwadze wszystkie niebezpieczeństwa, które czyhały na sportowców i ich sympatyków podczas przedwojennych rozrywek, dzisiejsze zmagania na murawach zdają się być dosyć niewinne…