Pomnik na lata
24 września 1958 roku przeszedł do historii polskiej edukacji. Wtedy to z ust Władysława Gomułki padło słynne hasło: „Tysiąc szkół na tysiąclecie państwa polskiego”. Do dziś łatwo rozpoznać, które powstały w tamtym czasie. Ta sama bryła, duże okna, kolor elewacji zwykle szary. Któż z nas nie uczęszczał do takiej szkoły?
Właściwie to było ich więcej. Do 1965 roku wybudowano 1423 szkoły. Skąd komunistyczne władze wzięły na to pieniądze? Z „dobrowolnych” zbiórek. Jakże pięknie to wyglądało, gdy przed kamerami stawał członek samorządu zakładu pracy i z uśmiechem na ustach oświadczał, że robotnicy dobrowolnie zgodzili się przekazywać 0,5% zarobków brutto na jakże szczytny cel. Taka była stawka dla robotników i pracowników etatowych, dla rolników zaś wynosiła 2%.
Zbiórce towarzyszyły również czyny społeczne. Poszczególne zakłady podejmowały się dodatkowej pracy w niedzielę lub wysyłały pracowników, aby pomagali przy budowie – oczywiście w dzień wolny od pracy. Przekazywano też książki, obrazy i inne przedmioty mogące umilić dzieciom i młodzieży czas w szkole. Dodatkowo projekt był łatwy do zrealizowania na masową skalę poprzez stosowanie przy budowie prefabrykatów.
Program spełnił swoje zadanie. Po pierwsze, uporano się z deficytem szkół. Przed rozpoczęciem budowy w jednej klasie było średnio 50-60 uczniów! Oczywiście, szkoły wyglądały identycznie, ale należy zaliczyć to do pozytywów. Skoro dzieci uczyły się tego samego, to standaryzacja była wskazana. Projektowanie różnych szkół natrafiłoby na problemy natury urzędniczej, technicznej, finansowej i oczywiście czasowej.
Akcja przyczyniła się do modernizacji państwa. Mniejsze liczebnie klasy poprawiły jakość nauczania. Z drugiej zaś strony zbyt mało uwagi poświęcono salom gimnastycznym, przez co po latach wiele szkół zmuszonych było dobudować nowe, duże sale.
Nie były cudem techniki. Nie zapewniały wszystkich wygód, ale spełniły swoje zadanie. Chociaż tyle dobrego zostawił po sobie towarzysz Gomułka.