Ogary poszły w las
15 listopada 1966 roku dzięki długim staraniom Piotra Kartawika, kynologa i hodowcy zwierząt, udało się na nowo zarejestrować w Międzynarodowej Federacji Kynologinczej rasę psów: ogar polski. Rasę, która od dawnych czasów towarzyszyła szlachcie, możnym i polskim królom podczas polowań.
Na pierwszą wzmiankę o ogarach natykamy się w „Księgach o gospodarstwie” z roku 1549, zaś na kolejną w poemacie Tomasza Bielawskiego pt. „Myśliwiec” z roku 1595: „Wołek naorał grochu, rzepki, żytka, I stąd myślistwa załoga jest wszystka. Stąd pan, myśliwiec i ogar się żywi, Gdy z głodu chciwi”.
Pies ten był nieodłącznym towarzyszem myśliwych, szczególnie podczas polowań na zające, dziki oraz lisy. Jego zadaniem było śledzić ofiarę, aby następnie napędzić ją szczekaniem na myśliwego. Było kilka specjalizacji ogarów: „przejemcy”, którzy szczekaniem oznajmiali podjęcie tropu, „popądźcy” odpowiedzialni za znalezienie zwierzyny, „gońcy” zajmujący się pogonią, „wyprawcy” poszukujący z nosem przy ziemi czy „poprawcy”, którzy odnajdywali zgubiony trop.
Tak wyszkolone psy kosztowały majątek i często w sytuacjach niebezpiecznych podczas polowań zastępowane były przez inne rasy, bardziej agresywne, ale kosztujące zdecydowanie mniej. Nikt nie chciał ryzykować utraty ogara, wartego kilkanaście „pijawek”, jak zwano psy biorące udział w bezpośrednim starciu ze zwierzyną.
Niestety, wraz z rozwojem broni palnej ogary zaczęły tracić na znaczeniu. Tradycyjne łowy z dużą liczbą psów gończych odeszły do lamusa. Zubożała szlachta zaczęła mieszać ogary z innymi rasami co doprowadziło do końca czysto krwistych na terenach Polski.
Dopiero w 1959 roku Piotr Kartawnik sprowadził z terenów Litwy trzy ogary, Burzana, Zorkę i Czitę. Założył hodowlę „Z kresów” i już 7 lat później udało mu się zarejestrować rasę pod numerem 52. Mimo tragicznej śmierci Kartawnika, rasa przetrwała i do dziś możemy podziwiać te jakże ważne dla Polski psy.