Ofiara marzeń
Rozważania na temat podróży kosmicznych zaczęły pojawiać się już na początku XX w. Jednym z teoretyków, który w tym celu chciał zastosowania rakiet nośnych był rosyjski uczony polskiego pochodzenia Konstantin Ciołkowski, który w 1903 r. opublikował pracę zatytułowaną „Eksploracja przestrzeni kosmicznej dzięki urządzeniom odrzutowym”.
Szereg konkretnych, inżynierskich rozwiązań zaproponował jednak dopiero amerykański konstruktor Robert Goddard, uważany dziś za pioniera astronautyki i techniki rakietowej. 14 lipca 1914 r. otrzymał on patent na napęd rakietowy wykorzystujący paliwo ciekłe po czym zbudował pierwszą w historii tak napędzaną rakietę. W 1926 r. przeprowadził udany start swego wynalazku, ale nie udało się mu się dotrzeć do przestrzeni kosmicznej – dokonała tego dopiero niemiecka rakieta balistyczna V2 w 1942 r.
Mimo wszystko Badania Goddarda rozpalały wyobraźnię ludzi marzących o podróżach w kosmos. 2 czerwca 1926 r. w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” ukazał się sensacyjny artykuł o pewnym 55-latku, który na wieść o najnowszym wynalazku amerykańskiego naukowca zapragnął przejść się po powierzchni Księżyca.
Jak dowiadujemy się z artykułu, marzyciel Robert Matthews chciał zostać pasażerem rakiety prof. Goddarda i nieustannie wysyłał do niego listy ze swoją kandydaturą. Uczony studził zapał mężczyzny tłumacząc mu, że jego wynalazek nie jest w stanie zabrać ze sobą nic poza sygnałowymi aparatami iskrowymi i materiałami wybuchowymi.
„Przewiezienie pasażerów na księżyc pozostanie dalej w krainie fantazji. Matthews nie dał się jednak przekonać i chciał koniecznie jechać na księżyc. Ta uparta tęsknota do srebrnego satelity naszej planety włożyła fantaście rewolwer do ręki. W liście pożegnalnym do dawnego swego szefa dyr. Howarda, samobójca stwierdza, że wobec niemożności zrealizowania swego najdroższego marzenia, pozbawia się życia” – można było przeczytać w artykule zatytułowanym „Odebrał sobie życie, bo nie mógł pojechać na księżyc. Ofiara rakiety księżycowej”.