Od przyjaźni do wrogości
W okresie międzywojennym polskie władze podtrzymywały dobre relacje ze Słowacką Partią Ludową – ugrupowaniem o orientacji katolicko-narodowej, które dążyło do autonomii Słowaków w Czechosłowacji. Z perspektywy Warszawy członkowie tego ruchu zwani ludakami byli idealnym partnerem ze względu na swój krytyczny stosunek do rządu w Pradze.
Polska prasa niejednokrotnie podkreślała, że Słowacy są „najserdeczniejszymi sąsiadami Polaków”. Gdy jeden ze współzałożycieli SPL– ks. Andriej Hlinka – został aresztowany przez władze Czechosłowacji, Józef Piłsudski planował nawet operację odbicia go z więzienia. 18 lat później duchowny został odznaczony Wielkim Krzyżem I Klasy Polonia Restituta.
W tym samym czasie pogorszyły się relacje ze Słowakami. 30 listopada 1938 r. w Zakopanem podpisano umowę graniczną, na mocy której Słowacja oddawała Polsce Jaworzynę Tatrzańską, Leśnicę Penińską oraz kilka mniejszych fragmentów Spisza.
Już w styczniu 1939 r. polski działacz ludowy Władysław Kiernik pisał w liście do Ignacego Paderewskiego:
„Tułaliśmy się z panem Witosem [Wincentym] po Słowacczyźnie i tam jednak spotkaliśmy się wkrótce z taką falą nienawiści do Polski, że musieliśmy wracać znów raczej do Czech, ale i tutaj zastaliśmy nie lepsze nastroje dla Polski”.
W słowackiej prasie pojawiły się z kolei niepokojące wieści z Jaworzyny Tatrzańskiej, gdzie mieściła się rezydencja myśliwska prezydenta Ignacego Mościckiego. Na ścianie budynku ktoś miał napisać „Jeszcze Polska nie zginęła, ale zginąć musi”.