(Nie)elegancja-Francja
„Bo Paryż częstą mody odmianą się chlubi, A co Francuz wymyśli, to Polak polubi”.
To jedna z często powtarzanych fraz z „Pana Tadeusza”. Tę i inne lektury uczniowie opanowują przed maturą. Czasem podobny egzamin dojrzałości zdaje naród, a zwłaszcza jego elity.
Przykład pozytywny to wydarzenia po śmierci Zygmunta Augusta – ostatniego męskiego dynasty jagiellońskiego – w 1572 roku. Miał trzy żony, ale potomstwa żadnego. Jego wielkim sukcesem była unia realna, tzw. lubelska, w 1569 roku. Wtedy połączono w Rzeczpospolitą Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie. Ale brak następcy zagrażał unii, nieprzygotowanej na taki scenariusz. Mimo to trzymająca ster władzy szlachta dobrze przeszła próbę, tworząc nowy ustrój. Ustanowiono m.in., że władcę wybierać mogą wszyscy członkowie stanu szlacheckiego, którzy przybędą na elekcję. Stąd nazwano ją wolną, bo wcześniej prawo głosu mieli tylko członkowie sejmu.
We wsi Kamień pod Warszawą, 11 maja 1573 roku, w pierwszej i największej w dziejach Rzeczypospolitej wolnej elekcji, wybrano francuskiego księcia Henryka Walezego, brata króla Francji Karola IX. Ale już w następnym roku wspomniany Karol zmarł, nie dożywszy nawet 24 lat. Henryk wolał panować z bożej łaski we Francji, niż z wyboru narodu szlacheckiego w Rzeczypospolitej. Uciekł z Krakowa, przez Italię, do swojej ojczyzny. „Do tanga trzeba dwojga” – Henryk odtrącił Rzeczpospolitą, ale ta poradziła sobie znakomicie, wybierając Stefana Batorego, który – obok wielu zalet – na pewno „wyjechał do pracy nie znając języka”.