Nazwisko a sprawa polska

Nazwisko a sprawa polska

Przez pierwsze lata porozbiorowe Warszawa była w zaborze pruskim. Ernst Hoffmann przybył do niej jak wielu innych Prusaków, by objąć funkcje urzędnicze. Ich działania, prócz aspektu germanizacyjnego, miały oblicze reformatorskie. Robili to, co nasi przodkowie zaniedbali lub nie zdążyli uporządkować. Hoffmann dostał fuchę nadania warszawskim żydom nazwisk (znaczna większość ich nie miała, a Prusacy wprowadzili obowiązek ich posiadania). Oczywiście nazwiska miały być niemieckojęzyczne, jak Goldberg (Złota góra) czy Rosenbaum (Różane drzewo).

Rok 2020 Sejm RP ustanowił m.in. Rokiem Leopolda Tyrmanda, wyjątkowego pisarza, który w głośnej powieści kryminalnej ‘Zły’, ukazał zderzenie świata ludzi normalnych i uczciwych z półświatkiem chuligańsko-bandyckim na tle Warszawy lat 50-tych XX. Tyrmand o wykreowanie swego nazwiska podejrzewał właśnie Hoffmanna. Tak dokonano jednego z etapów modernizacji społeczeństwa ziem polskich. Wcześniej, nazwiska miały głównie szlachta i duchowieństwo, rzadziej mieszczanie i chłopi, a żydzi prawie wcale.

Oczywiście wyraz ‘żydzi’ pisany tu małą literą to nie przypadek, gdyż wtedy była to grupa wyznaniowa, a dzięki posiadanym przywilejom byli wręcz osobnym stanem społecznym, ale jeszcze nie narodem. Zresztą: gdyby ówczesnych żydów nazwać narodem, to ktoś mógłby pomyśleć, że skoro ktoś był Żydem, to nie był Polakiem – nic bardziej mylnego. Tak było ze Szmulem Chaimem Rzeszewskim, który przeszedł do historii jako Samuel Reshewsky, amerykańsko-polsko-żydowski szachista, jeden z najgenialniejszych w dziejach, urodzony 26 listopada 1911 w Ozorkowie (20 km na północ od Łodzi).