Nawrócenie nazisty
„Gdy widziało się kobiety z dziećmi idące do komór gazowych, mimo woli myślało się o własnej rodzinie. Od chwili rozpoczęcia akcji masowej zagłady nigdy nie zaznałem szczęścia”. – fragment wspomnień komendanta obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, Rudolfa Hoessa.
Wraz ze zbliżającą się klęską III Rzeszy, rozpoczęły się ucieczki nazistowskich notabli. Swoistym wyjątkiem był Hermann Goering, który – nie zdając sobie sprawy z własnych przewinień – dobrowolnie oddał się w ręce aliantów. W przeciwieństwie do niego wielu niemieckich zbrodniarzy było świadomych czekających ich kar. Rudolf Hoess był jednym z nich. Po wojnie ukrywał się pod zmienioną tożsamością, co udawało mu się do 11 marca 1946 roku, gdy ostatecznie zdemaskowano go i ujęto.
Kilka miesięcy później zostaje przetransportowany do mokotowskiego więzienia, a niedługo potem do zakładu karnego Montelupich w Krakowie. Tam Hoess spisuje swoje wspomnienia, które przez następne lata będą stanowiły bogaty materiał do analiz psychologicznych.
Z diagnozy wydanej przez polskiego psychiatrę prof. Stanisława Batawię, wynikało, że jego pacjent nie był w stanie osobiście znęcać się nad ofiarami. Na pytanie uczonego, dlaczego nie zrezygnował z funkcji komendanta, więzień odparł, że taka decyzja i tak nie zakończyłaby procesu zagłady, bo jego miejsce zająłby ktoś inny. W podsumowaniu ekspertzy prof. Batawia zapisał:
„bezgranicznie oddany sprawie, tylko słuchał i działał zgodnie z rozkazami, bardziej typ robota aniżeli żywego człowieka”.
Trwający trzy tygodnie proces Hoessa zaczyna się 11 marca 1947 roku. Sąd bezapelacyjnie skazuje go na karę śmierci. 4 kwietnia zbrodniarz zostaje przeniesiony do więzienia w Wadowicach. W zamkniętej celi komendant doznaje nawrócenia i przyjmuje chrzest. Przekonuje, że jego wiara jest szczera i przeprasza Polaków za krzywdy i cierpienia, których doznali z jego powodu. 16 kwietnia 1947 roku Hoess zawisł na szubienicy na terenie obozu w Oświęcimiu.