Nasi wkraczają do III Rzeszy

Nasi wkraczają do III Rzeszy

2 września 1939 r. polscy ułani zostali przywitani we wsi Święciechowa flagami i transparentami ze swastykami. Lokalni Niemcy byli przekonani, że z zachodu nadejść mogą jedynie oddziały Wehrmachtu. Nie wiedzieli, że zaledwie kilka godzin wcześniej Wojsko Polskie zaatakowało przygraniczne miejscowości na terytorium III Rzeszy!

Sprawcą całego zamieszania był gen. Roman Abraham, dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Wojskowy, który – jak się później okaże – nie przegrał żadnej bitwy w czasie kampanii wrześniowej.

Tuż po niemieckim ataku na Polskę gen. Abraham zarządził atak wypadowy na terytorium III Rzeszy, w celu oszacowania sił nieprzyjaciela. Planowana akcja miała też inne podłoże – była odwetem za ostrzał artyleryjski Leszna.

Do natarcia ruszył podległy gen. Abrahamowi 55. Pułk Piechoty. Celem ich ataku była miejscowość Wschowa, nosząca wówczas nazwę Fraustadt. Polacy zaatakowali ją tuż po godz. 18.00, opanowując po drodze wieś Geyersdorf (obecnie Dębowa Łęka). Widok naszych żołnierzy wywołał prawdziwy szok wśród miejscowych. Jak wspominał gen. Abraham:

„Geyersdorf wita nas milczeniem. Ludność skryła się w domach i tylko tam, gdzie płoną stodoły, kręcą się ratujący je chłopi”.

Polacy byli gotowi do dalszego marszu, ale gen. Abraham zarządził odwrót, stwierdzając, że akcja wypadowa spełniła już swoje cele.

Niestety przekazy o symbolicznym wypadzie na Wschowę szybko ginęły w gąszczu nieprawdziwych informacji, jakie serwowały we wrześniu 1939 r. polskie media. Dziennikarze – chcąc podtrzymać społeczeństwo na duchu – potrzebowali znacznie bardziej spektakularnych zwycięstw. Przeciętni czytelnicy i słuchacze mieli wierzyć, że polskie wojsko dzielnie zwycięża Niemcy, nasi piloci codziennie i bez strat własnych bombardują Berlin, a wystraszony Hitler uciekł na wyspę Elbę.