Najeźdźcy z piekła
Gdy kolejne pokolenie Henryków śląskich dążyło do zjednoczenia dawnej monarchii Bolesława Chrobrego, stało się nieprzewidywalne. Mongołowie podbiwszy księstwa ruskie uderzyli na zachód. Wbrew utartym poglądom, mimo rozbicia dzielnicowego, Piastowie współdziałali ze sobą. Czasem wygrywali z najeźdźcami, jak pod Raciborzem, zyskując czas na niszczenie mostów i zabudowań oraz umacnianie fortyfikacji wraz ze zbieraniem sił.
Pod Legnicą było inaczej. Henryk II Pobożny koncentrował siły swoje i sojuszników. Prócz rycerstwa polskiego przybyli m. in. joannici wraz z templariuszami (z polskich komandorii), górnicy śląscy (przeważnie Niemcy), być może też walczący pieszo i czym popadło chłopi oraz Krzyżacy, którzy zaproszeni przez Konrada Mazowieckiego w 1226 pojawili się na Mazowszu.
Czemu w bitwie pod Legnicą – 9 kwietnia 1241 roku – książę Henryk poniósł okrutną śmierć, co było tragedią całej wspólnoty „Polonorum”, czyli Polaków? Czy ideał rycerski nie pozwalał kryć się przed poganami za murami? Wydaje się, że zamiast stoczyć bitwę rozsądniej było przeczekać w Legnicy, aż Mongołowie odejdą (co zresztą po bitwie uczynili). Chyba nigdy nie poznamy odpowiedzi.
Wiemy natomiast, że nazwę Tatarzy długo wiązano ze starogreckim Tartarem, odpowiednikiem chrześcijańskiego piekła. Niesłusznie, ponieważ bardzo niewielu średniowiecznych miało pojęcie o antycznych wierzeniach. Z resztą, Tatarzy żyjący w Polsce czy na Krymie samych siebie nazywają Tatarami. To nazwa swoista i wcześniejsza od jakichkolwiek kontaktów Mongołów z Europejczykami.