Na pomoc Warszawie
Powstania Warszawskie trwało już drugi tydzień, a akowcy toczyli ciężkie walki na Starym Mieście oraz Powiślu. 14 sierpnia 1944 r. sytuacja wydawała się już dramatyczna, wobec czego gen. Tadeusz „Bór” Komorowski zaapelował do znajdujących się poza miastem żołnierzy:
„Walka o Warszawę przedłuża się. Prowadzimy ją przeciw wielkiej przewadze nieprzyjaciela. Położenie wymaga niezwłocznie marszu na pomoc. Nakazuję skierować natychmiast najbardziej pospiesznymi marszami wszystkie rozporządzalne, dobrze uzbrojone jednostki z zadaniem bicia sił nieprzyjaciela znajdujących się na peryferiach i przedmieściach Warszawy i wkroczenia do walki wewnątrz miasta”.
O dramatycznym położeniu powstańców najlepiej świadczył fakt, że komendant główny, nie konsultował go ze strukturami Armii Krajowej pozostającymi w terenie. W sierpniu 1944 r. poza Warszawą znajdowało się pod bronią kilkadziesiąt tysięcy polskich żołnierzy, jednak warunki militarne i polityczne znacznie utrudniały im przedostanie się do walczącej stolicy.
17 sierpnia płk „Zworny” zameldował, że wysłał do stolicy 150 żołnierzy, podkreślając przy tym, że wynik ich ekspedycji jest co najmniej wątpliwy. Na pomoc ruszyli też akowcy z Inspektoratu Rzeszów, jednak na miejscu koncentracji zostali otoczeni i rozbrojeni przez Sowietów. Taki sam los spotkał inne oddziały z Rzeszowszczyzny oraz żołnierzy z Okręgu AK Lwów. Na odsiecz próbowali przybyć również akowcy zgrupowani od 20 sierpnia w ramach Inspektoratu AK Mielec. Ich marsz zakończył się jednak już po dwóch dniach z powodu zagrożenia związanego z natknięciem się na czerwonoarmistów.