Msze za ojczyznę dla proletariatu
Ten wyjątkowy kapłan był niekwestionowanym autorytetem nie tylko dla ludzi wierzących. Inspirował do działalności charytatywnej młodzież, był duszpasterzem służby zdrowia a także – co nietypowe – duchowym przywódcą ludzi pracy.
„Tego dnia i tej mszy św. nie zapomnę do końca życia. Szedłem z ogromną tremą. Już sama sytuacja była zupełnie nowa. Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawiać? Kto będzie czytał teksty? Śpiewał? Takie, dziś może naiwnie brzmiące pytania, nurtowały mnie w drodze do fabryki. I wtedy przy bramie przeżyłem pierwsze wielkie zdumienie. Gęsty szpaler ludzi – uśmiechniętych i spłakanych jednocześnie. I oklaski. Myślałem, że ktoś ważny idzie za mną. Ale to były oklaski na powitanie pierwszego w historii tego zakładu księdza przekraczającego jego bramy. Tak sobie wtedy pomyślałem – oklaski dla Kościoła, który przez trzydzieści lat wytrwale pukał do fabrycznych bram”. – tak wspominał swoją pierwszą wizytę w hucie warszawskiej w 1980 r. ksiądz Jerzy Popiełuszko. Duchowny trafił do serc robotniczych. Do dusz tych, którzy mieli stanowić najsilniejszą podstawę ustroju socjalistycznego Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Popiełuszko aktywnie wspierał „Solidarność” i został jej kapelanem. Za zaangażowanie na rzecz środowisk robotniczych, ludzi prześladowanych ze względów politycznych, niezłomną i odważną postawę, Popiełuszko zyskał ogromną popularność oraz poparcie społeczeństwa. Był duchowym autorytetem dla mas i to go zgubiło.
Gdy zaczął odprawiać tzw. Msze za Ojczyznę, podczas których wygłaszał kazania o tematyce religijno-patriotycznej, władza ludowa postanowiła go uciszyć w sposób okrutny i ostateczny. 19 października 1984 r. Popiełuszko został porwany, a następnie bestialsko torturowany i zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. I choć odbyły się procesy, a katów duszpasterza ukarano, do dziś nie wiadomo kto dokładnie i na jakim szczeblu władzy podjął decyzję o zamordowaniu księdza Popiełuszki.