Morderca, ale czy złodziej?
Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, znajdujący się na Jasnej Górze, czczony zrówno przez katolików i prawosławnych, to jeden z najważniejszych symboli chrześcijaństwa w Polsce. W 1984 ustalono, że był on dwukrotnie przemalowywany, a więc składa się z trzech warstw, a najważniejsza pochodzi mniej więcej z poł. XIV w. Połączenie bizantyjskich wzorów z łacińskim wykonaniem to ciekawy przykład krzyżowania się wpływów kulturalnych Wschodu i Zachodu. Jak to bywa zwykle w odniesieniu do średniowiecza, nie znamy autora tego dzieła.
Wiemy natomiast, że w nocy z 22 na 23 października 1909, skradziono z obrazu złote korony wysadzane drogimi kamieniami i sukienkę ozdobioną perłami. Sprawców nie wykryto, a eksponatów nie odzyskano. Plotka głosiła, że była to prowokacja rosyjskiego zaborcy i coś chyba jest na rzeczy. Obraz był obiektem zainteresowania złodziei, mimo, że w ich zasięgu były artefakty cenniejsze, łatwiejsze do spieniężenia i trudniejsze do wyśledzenia. Poza tym Jasna Góra była jedną z duchowych ostoi Polaków, wobec których od dawna prowadzono politykę rusyfikacji.
Z kolei 22 lipca 1910 w klasztorze jasnogórskim doszło do zabójstwa. Zakonnik Damazy (właśc. Kacper Macoch), w bliżej nieznanych okolicznościach, zamordował siekierą, we własnej celi, swojego kuzyna Wacława. Ciało wywiózł w sofie. Około 30 km od miejsca zbrodni wrzucił zwłoki do kanału przy Warcie. Macocha schwytano, a sprawa stała się bardzo głośna. Na procesie ujawniono nie tylko szczegóły morderstwa, ale też utrzymywanie przez zakonnika kochanki. Środki na to pozyskiwał z systematycznego, dokonywanego we współpracy z dwoma innymi duchownymi, okradania skarbca klasztornego. W 1912 sąd skazał Macocha na 12 lat ciężkiego więzienia. Nie dożył końca kary i zmarł w 1916. Nie udowodniono mu też kradzieży z 1909, ani bycia agentem Ochrany (carskiej, tajnej policji politycznej).