Męki Piekarskiego
Po śmierci Stefana Batorego zwołano wolną elekcję w Woli pod Warszawą. 19 sierpnia 1587 roku większością głosów przyznano koronę królewiczowi szwedzkiemu Zygmuntowi, którego koronacja odbyła się 27 grudnia na Wawelu. Niestety, poczynania nowego władcy często nie podobały się polskiej szlachcie, która nie wahała się go krytykować.
W 33. roku panowania, 15 listopada 1620 roku, Zygmunt III Waza stał się celem zuchwałego zamachu. Władca został zaatakowany przed kolegiatą św. Jana w Warszawie przez kalwinistę i szlachcica sandomierskiego Michała Piekarskiego. Napastnik zdołał zadać królowi dwa ciosy czekanem, raniąc go w plecy i policzek. Podczas ataku marszałek nadworny koronny Łukasz Opaliński zasłonił monarchę własnym ciałem, a królewicz Władysław zadał Piekarskiemu cios szablą.
W trakcie przesłuchania niedoszły królobójca został poddany długotrwałym torturom. Jego zeznania nie pozwoliły jednak ustalić dokładnej przyczyny, dla której chciał on pozbawić władcę życia. Torturowany szlachcic mówił między innymi, że do zamachu nakłonił go sam anioł. Stąd zrodziło się powiedzenie „pleść jak Piekarski na mękach”, znaczące tyle co „opowiadać bzdury”. Za jedną z prawdopodobnych przyczyn zamachu uznano chęć zemsty za wcześniejsze pozbawienie Piekarskiego prawa do zarządzania swoim majątkiem oraz ustanowienie nad nim kurateli sądowej, co było konsekwencją uznania go za osobę niepoczytalną.
Ponieważ polska szlachta szczyciła się brakiem królobójców w całej historii swojego kraju, postanowiono – i to dosłownie – zatrzeć wszelki ślad po Piekarskim. 27 listopada 1620 roku rozpoczęła się jego publiczna egzekucja w Warszawie. W jej trakcie ciało skazańca szarpano rozpalonymi szczypcami oraz odcięto mu dłoń, którą ten ośmielił się podnieść na władcę. Następnie Piekarski został rozerwany przy użyciu czterech koni. Rozczłonkowane ciało niedoszłego zamachowca spalono na proch, po czym – według jednego z przekazów – nabito nim armaty i wystrzelono. Inne źródło podaje, że szczątki Piekarskiego zostały wrzucone do Wisły.