Kronika wczoraj i dzisiaj
Kilka lat temu, na paryskiej konferencji naukowej, wielkie zaskoczenie wywołała polska badaczka. Wskazała na nowoczesność metod pracy Jana Długosza: ruchomą kartotekę z wypisami, ułożonymi chronologicznie – system całkiem nowożytny, niemający odpowiednika w średniowiecznej Europie. Więcej: Długosz zachęcał współczesnych i potomnych do poprawiania jego dzieł.
Dziś brzmi to jak oczywistość, ale przecież wszystko ktoś musiał wynaleźć. Najważniejsze dzieło Długosza to monumentalne „Roczniki, czyli kroniki słynnego Królestwa Polskiego”. Trochę ściemniał, przyznając się do korzystania z kroniki Wincentego Kadłubka, ale już nie z tekstu Anonima zwanego Gallem – co współcześnie wykazali mu historycy.
Jako dziecko, słuchał opowieści o bitwie pod Grunwaldem od jej uczestników – swojego ojca i stryja. Studiów nie skończył, ale była to praktyka powszechna. Jako duchowny, ubiegając się o godności kościelne, nie musiał mieć stopnia naukowego. Oprócz bycia dziejopisem, szefował wychowawcom sześciu synów króla Kazimierza Jagiellończyka. Był to człowiek pracowity, ale i bogaty, co wyraża się w jego licznych fundacjach. Liczniejszych, niż znacznej większości – teoretycznie sporo zamożniejszych od niego – biskupów.
19 maja warto przypomnieć trzy momenty. Pierwszy: w 1480 odszedł Długosz. Drugi: w 1880 roku, w czterechsetną rocznicę śmierci, jego prochy przeniesiono do nowopowstałej Krypty Zasłużonych w tzw. Kościele na Skałce w Krakowie. I trzeci, zamykający pewną epokę: zejście ze świata w roku 1912 Aleksandra Głowackiego (pseud. Bolesław Prus), znanego nie tylko dzięki „Lalce” czy „Faraonowi”. Był to znakomity kronikarz ówczesnej Warszawy. Obserwator życia społecznego, wyławiający z niego to, co ważne, wyczulony na zmiany mody, nastrojów i obyczajów.