Królowa seriali
Zupełnym przypadkiem wieszcz narodowy Adam Mickiewicz i obiekt jego niespełnionej, młodzieńczej miłości, Maryla Wereszczakówna (właśc. Marianna Ewa Wereszczaka), obchodzili urodziny w tym samym dniu: 24 grudnia. Z tym, że on (1798) był od niej (1799) o rok starszy.
Tego samego dnia w 1898 w Warszawie odsłonięto pomnik Mickiewicza, jedną z wizytówek stolicy. Takoż 24 grudnia, pod tym samym pomnikiem, można by świętować inną rocznicę: ogłoszenie przez sejm w Piotrkowie inkorporacji Księstwa Mazowieckiego do Królestwa Polskiego (1529). Było to formalne zamknięcie samodzielności Mazowsza, trwającego długo – aż od 1138, czyli tzw. testamentu Bolesława Krzywoustego.
Inkorporacja była możliwa dzięki wygaśnięciu mazowieckiej linii Piastów. Pojawiły się plotki, że wymarcie książąt mazowieckich przyspieszyła trucizna, podana na polecenie lub z zamiarem przypodobania się… królowej Polski, żony Zygmunta I Starego, słynnej królowej Bonie.
Żeby było ciekawiej: 24 grudnia 1980 odbyła się telewizyjna premiera pierwszego z dwunastu odcinków wspaniałego serialu historycznego „Królowa Bona”. Zastanawiające: w PRL końca 1980 roku, w okresie tzw. karnawału „Solidarności” – między porozumieniami sierpniowymi (30–31 sierpnia 1980) a wprowadzeniem stanu wojennego (13 grudnia 1981) – komunistyczna telewizja wyprodukowała – a cenzura puściła – znakomity serial z niezapomnianą rolą Aleksandry Śląskiej jako Bony.
Inaczej mówiąc: w kraju tzw. realnego socjalizmu, którego ustrój przeciwstawiano całym dotychczasowym dziejom Polski (z korzyścią dla komunistów), na terenie którego stacjonowały znaczne siły radzieckie… masowa publiczność mogła obejrzeć film o tzw. polskim złotym wieku, gdy Moskale mogli zawitać do Krakowa najwyżej w roli uniżonych posłów. Fabuła serialu to ukazanie życia Bony, ale choć ona jest główną bohaterką obrazu, to oglądając go nie da się oprzeć wrażeniu, że odbiorca ma przede wszystkim poznać dzieje Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego pierwszej poł. XVI w.
Czy serial miał dowartościować Polaków, na co dzień zmagających się z szarością egzystencji w czasach załamania gospodarczego, wielogodzinnym staniem w długich kolejkach do sklepów, w których nic nie było? Czy nawiązanie do świetności Polski w czasach jej głębokiego kryzysu i rozchodzenia się deklaracji z rzeczywistością, miało być przekazem podprogowym w stylu „mimo problemów wciąż tu jesteśmy, a teraz pokażmy, że jesteśmy godni naszych wielkich przodków”? Trudno powiedzieć. Ale jeśli chcieć wskazać pozytywne elementy spadku po PRL – serial „Królowa Bona” to bez wątpienia jeden z mocnych i obowiązkowych punktów.