Jesień zachodu a wiosna wschodu
Wiele mówi się o doganianiu Zachodu przez Polskę. Wspomnijmy XIV wiek, gdy epidemia czarnej śmierci i wojna stuletnia z jednej oraz pomyślna koniunktura gospodarcza dla Europy Środkowo-Wschodniej z drugiej strony, spowodowały, że Wschód chyba najbardziej w dziejach zbliżył się do Zachodu.
Wybitny mediewista, Johan Huizinga, nazwał ów okres „jesienią średniowiecza”. Analogicznie, w odniesieniu do Czech, Polski czy Węgier, wolno nazwać go „późną wiosną”. Wtedy też rozpoczęła się europejska kariera rodu z niewielkiego Hrabstwa Luksemburga, którego pierwszym wybitnym przedstawicielem był cesarz Henryk VII. Jego syn, Jan Luksemburski, był znakomitym rycerzem, bohaterem turniejów, zręcznym dyplomatą i królem Czech. W 1337 roku, na skutek choroby dziedzicznej, ociemniał na prawe oko. Kilka lat później, po nieudanej operacji, stracił wzrok także w lewym.
W 1342 roku ociemniały Jan, po rozmowie z Albrechtem III Habsburgiem, nie mógł znaleźć wyjścia z pokoju, a sparaliżowany Albrecht nie mógł podprowadzić Jana. Zauważywszy komizm sytuacji, wybuchnęli głośnym śmiechem, co udzieliło się świadkom tej sceny. Jan zginął w bitwie pod Crécy, podobno walcząc przywiązany do dwóch innych rycerzy.
Z kolei 21 maja 1363 roku, w Krakowie, ślub brał jego syn, Karol IV, król Czech i cesarz rzymski, z wnuczką króla Kazimierza Wielkiego, Elżbietą Pomorską. Karol, żeniący się wtedy po raz czwarty, był jednym z największych władców średniowiecza. Królestwo Polskie też miało wtedy szczęście do władcy, który lubił manifestować swoją siłę i zasobność, jak uczynił to w rok po owym ślubie, także w Krakowie, organizując zjazd monarchów, którego najsłynniejszym momentem była uczta Wierzynka (1364).