Hańba z bitwy uchodzić
Od czasów samego Leonidasa pozostanie na posterunku, mimo pewnej przegranej, odbierane jest jako najwyższy wyraz patriotyzmu. Historia Polski zna wiele przykładów heroizmu i poświęcenia życia w obronie ojczyzny i żołnierskiego honoru. Wielu polskich żołnierzy wolało zginąć na polu bitwy niż ratować się i uciekać przed wrogiem.
Tak było w 1830, gdy podczas krwawej bitwy o Olszynkę Grochowską generał Franciszek Żymirski powstrzymywał ciężkie ataki armii rosyjskiej i choć straty wśród żołnierzy polskich były ogromne, pozostał na polu bitwy, aż kula armatnia oderwała mu rękę.
Tak było w 1863, gdy jeden z dowódców powstania styczniowego, Dionizy Czachowski, walczył do samego końca, broniąc się zaciekle przed Rosjanami organizował wciąż akcje zaczepne, aż pozostało przy nim ledwie kilkunastu żołnierzy. Wszyscy ostatecznie polegli w potyczce pod Jaworem Soleckim.
Tak było podczas obrony Wizny w 1939, gdy kpt. Władysław Raginis złożył przysięgę, że żywy nie odda bronionych pozycji, więc po kapitulacji, na którą zdecydował się z powodu braku amunicji, bohaterski dowódca wypełnił obietnicę popełniając honorowe samobójstwo.
I tak też było 4 listopada 1794 roku podczas bitwy obronnej o warszawską Pragę, gdy generał Jakub Jasiński nie cofnął się przed straszliwym naporem wojsk rosyjskich i mimo rozkazów dowodzącego gen. Józefa Zajączka, pozostał na polu bitwy. Na polecenie odwrotu Jasiński miał odpowiedzieć: „Po co rozpaczać w tej chwili, kiedy nas tylu gotowych do walki. Hańba z bitwy uchodzić”. Poświęcenie to nie zdało się niestety na nic. Rosjanie pod wodzą Suworowa w krwawym boju zdobyli Pragę, co oznaczało koniec insurekcji kościuszkowskiej. Za poniesione w walkach straty armia carska zemściła się srogo, dopuszczając się potwornego masowego mordu na ludności cywilnej Warszawy, co zostało zapamiętane jako „Rzeź Pragi”.