Halo, tu błyskawica!

Halo, tu błyskawica!

„Były różne rozkazy, przede wszystkim oddać broń, potem radioodbiorniki. Kto nie odda – będzie rozstrzelany” – powstaniec warszawski, Wiesław Lechowicz.

Podczas okupacji przedstawiciele podziemia porozumiewali się ze światem zewnętrznym za pomocą prasy konspiracyjnej oraz rozgłośni radiowych. 8 sierpnia 1944 r. pierwszą audycję nadała radiostacja „Błyskawica”, która działała aż do upadku Powstania Warszawskiego.

W czasie stołecznego zrywu uruchomiono także cztery inne stacje radiowe, jednak nadajnik „Błyskawica”, skonstruowany w 1943 przez Antoniego Zębika i Bolesława Drożdża, miał zdecydowanie największy zasięg. Rozgłośnia nadawała cztery razy dziennie w językach polskim, angielskim, niemieckim i francuskich, a jej sygnał docierał aż do Nowego Jorku.

„Halo, tu »Błyskawica«! Stacja nadawcza Armii Krajowej w Warszawie, na falach 32,8 i 52,2 m. Czołem wam ludzie, którzy przychodzicie z pomocą walczącej Warszawie! Warszawa razem z wami walczy o to, co posiadają wszystkie inne narody – prawo do wolności”.

Siedziba „Błyskawicy” mieściła się początkowo w budynku Pocztowej Kasy Oszczędności przy ul. Jasnej 9. Niemcy kilka razy próbowali namierzyć nadajnik radiostacji. Chcąc zmylić powstańców stworzyli własne radio nadające na tych samych częstotliwościach, przez które podawali fałszywe komunikaty i rozkazy.

Niemieckiemu lotnictwu prawie udało się zniszczyć „Błyskawicę”, zrzucając półtoratonową bombę na siedzibę stacji. Pocisk przebił się jednak przez sześć pięter i wylądował w piwnicy, nie eksplodując.

Największy triumf pracownicy powstańczego radia odnotowali 15 sierpnia, kiedy okazało się, że jego sygnał dociera do Wielkiej Brytanii. Odtąd zaczęto wysyłać komunikaty z prośbami o pomoc dla powstańców. Słynny Kurier z Warszawy, Jan Nowak-Jeziorański, wspominał potem:

„Wieczorem Londyn po raz pierwszy potwierdził odbiór radiowy Błyskawicy i powtórzył istotę audycji podaną tego ranka. Niesamowite emocje! Po dwutygodniowej walce w obliczu wielkich trudności technicy przeżyli chwile chwały, a dziennikarze, pisarze i poeci wiedzieli, że nie rozmawiają ze sobą. Odtąd wszyscy zaangażowani w programy emitowane rano siedzieli w nocy przy swoich zestawach, aby posłuchać własnych słów powracających z daleka”.