Gorący oddech stolicy

Gorący oddech stolicy

Dla walczących Powstańców szykował się pracowity dzień. Około godziny 10 rozpoczęło się, wspierane ogniem zdobycznej Pantery, natarcie żołnierzy harcerskiego batalionu AK „Zośka” w kierunku obozu KL Warschau. Niemcy z entuzjazmem witali czołg, do momentu, w którym zaczął on demolować obronę, niszcząc wieże strażnicze, obozowe bunkry i taranując bramę.

Za cenę niewielkich strat, wyzwolony został obóz KL Warschau, zwany pospolicie „Gęsiówką”. Uratowano 348 polskich, greckich, węgierskich i francuskich żydów, którzy w większości przyłączyli się do powstania. Zdobyto dużą ilość zaopatrzenia, broni i amunicji.

Była to jedna z ostatnich udanych inicjatyw powstańczych – umożliwiła nawiązanie bezpośredniego połączenia ze Starym Miastem przez ruiny getta i poprawiła położenie oddziałów AK na Woli.

Tego ranka przeciwnatarcie rozpoczęły niemieckie siły Kampfgruppe Reinefarth w kierunku Ogrodu Saskiego i pałacu Bruhla. Spuszczony ze smyczy został karny batalion SS Dirlewangera, składający się ze zwolnionych z więzień niemieckich kryminalistów i zwyrodnialców. Zacięte walki toczy z nimi zgrupowanie „Radosław”, odnosząc liczne lokalne sukcesy. Jednak w wyniku naporu artylerii, czołgów, broni maszynowej i lotnictwa cofa się, oddając plac Kercelego. Nie przypuszczają nawet jaki los zostanie zgotowany ludności cywilnej. 5 sierpnia 1944 roku rozpoczyna się czarna sobota – rzeź woli.

Tego dnia rozstrzelany zostaje również polski inżynier zajmujący się zjawiskami paranormalnymi, Stefan Ossowiecki, na którego seansach gościli m.in. Marszałek Piłsudski, gen. Sosnkowski, czy Ignacy Paderewski. Stało się tak jak przepowiedział przyjaciołom przed wojną, jego ciało nigdy nie zostało odnalezione.

Nocą odbywają się pierwsze zrzuty lotnicze, w rejonie cmentarza powązkowskiego, Fortu Bema i szpitala wolskiego. Przeważnie niecelne i z dużymi stratami wśród załóg, które zmuszone są lecieć przez 10 godzin w jedną stronę nad terytorium kontrolowanym przez Luftwaffe, strącane przez myśliwce i artylerię. Samolotów wraca do bazy mniej niż z najkrwawszych bombardowań na Niemcy, lecz nie brakuje ochotników wśród polskich załóg.

Nie ma problemów z odnalezieniem samej Stolicy, ponieważ pożary wskazują ją z daleka. Żar czuć nawet we wnętrzu maszyn, a dym poważnie utrudnia oddychanie i pilotaż.
Żołnierze z Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego prowadzą protest głodowy po odmowie zrzucenia ich na pomoc Warszawie.