Człowiek jednego czynu
W skarbnicy dziejów, obok postaci wielkich, są tak zwani ludzie jednego czynu, którzy zapisali się w historii pojedynczym doniosłym dokonaniem.
Z jednej strony jest Michał Drzymała grający na nosie władzom pruskim swoim wozem. Obok stoi Wojciech Głowacki – chłop i bohater insurekcji kościuszkowskiej, który w bitwie pod Racławicami w 1794 roku zdobył działo rosyjskie gasząc lont czapką. Z drugiej strony – Eligiusz Niewiadomski – zabójca pierwszego prezydenta RP, Gabriela Narutowicza, stoi wraz z Michałem Piekarskim – który usiłował pozbawić życia króla Zygmunta III Wazę.
Jest również Ryszard Siwiec. W proteście przeciw inwazji na Czechosłowację, dokonał samospalenia podczas ogólnokrajowych dożynek na Stadionie Dziesięciolecia (dziś Narodowym) w Warszawie. Stało się to w 1968 roku przy obecności dziesiątek tysięcy widzów, w tym władz państwa.
Zapomnianym, ale zdecydowanie wartym odnotowania, jest Jan Peucker. Po powstaniu listopadowym życie narodowe Polaków w zaborze rosyjskim zawężano. Stopniowo likwidowano polskie instytucje, nawet te niemające charakteru politycznego.
7 kwietnia 1861 roku warszawiacy manifestowali przeciw rozwiązaniu Towarzystwa Rolniczego. Rosyjski podpułkownik Peucker, znając plany użycia wojska przeciw demonstrantom, nie chciał wykonać zbrodniczego rozkazu. W proteście zastrzelił się na terenie Zamku Królewskiego. Namiestnik carski Gorczakow był tak zaskoczony, że rozkazał wojsku powrót do koszar, a do masakry cywilów nie doszło. Peucker stał się bohaterem, symbolem nadziei na wyzwolenie spod władzy caratu nie tylko Polaków, ale i Rosjan.