„Bohater” ze skazą

„Bohater” ze skazą

Spośród kilkudziesięciu prób zamachu na Adolfa Hitlera w historii najbardziej zapisał się nieudany zamach zorganizowany przez pułkownika Clausa von Stauffenberga. 20 lipca 1944 r. wojskowy osobiście podłożył bombę w „Wilczym Szańcu” – kwaterze Führera w Gierłoży. Spiskowcy planowali obalenie nazistowskiego reżimu i ustanowienie nowej władzy w Niemczech. Niestety Hitler przeżył, a Stauffenberg został schwytany i skazany na śmierć.

Chociaż dziś zamachowiec jest uważany za symbol niemieckiego ruchu oporu wobec hitleryzmu, w rzeczywistości nie kierowały nim szczere intencje. Wojskowy zaangażował się w działalność podziemia antyhitlerowskiego dopiero w 1942 r. – właśnie wtedy zaczęły się poważne porażki nazistów na froncie wschodnim. Oficer zaczął postrzegać Hitlera jako osobą niekompetentną, która przez swoje błędne decyzje sprowadza na Niemcy katastrofę.

Ale przed 1942 Stauffenberg nie miał żadnych moralnych rozterek związanych z działalnością nazistów. Do naszych czasów zachowały się jego listy do żony, w których opisywał swoje wrażenia z pobytu nad Wisłą w 1939 r. W jednym z nich pisał o Polakach, że jest to naród, który z „pewnością czuje się dobrze tylko pod knutem”.

W innym stwierdzał: „Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch, bardzo dużo Żydów i mieszańców. Naród, który aby się dobrze czuć, najwyraźniej potrzebuje bata. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. Niemcy mogą wyciągnąć z tego korzyści, bo oni są pilni, pracowici i niewymagający”.

Nie ukrywał także, że nie jest zwolennikiem istnienia suwerennej Polski. „Najważniejsze jest to, abyśmy w Polsce właśnie teraz zaczęli planową kolonizację. I nie martwię się, że ona nastąpi” – pisał przyszły zamachowiec.