Biała flaga
Zacięty opór stawiany przez powstańców wymusił na Niemcach wytoczenie najcięższych dział. 17 sierpnia 1944 r. okupant po raz pierwszy nadał komunikat o opanowaniu sytuacji i zgnieceniu „warszawskiej rewolty”. W rzeczywistości Niemcy byli jeszcze dalecy od zwycięstwa, mimo że tego dnia użyli do bombardowania miasta najcięższego moździerza samobieżnego kalibru 60 cm Karl-Gerät 040.
18 sierpnia głównodowodzący sił niemieckich, gen. SS Erich von dem Bach-Zelewski postanowił spróbować innego rozwiązania. Tego dnia wysłani przez niego parlamentariusze SS z białą flagą zjawili się nieopodal Ogrodu Saskiego z pismem zaadresowanym do gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego. Bach wzywał w nim do kapitulacji, określając opór powstańców jako „bezsensowny i samobójczy”. Obiecywał, że polskim żołnierzom zostaną przyznane prawa kombatanckie. Jeśli jednak propozycja strony niemieckiej zostałaby odrzucona – groził nadawca listu – Warszawa zostanie zrównana z ziemią, a jej mieszkańcy wytępieni.
„Bór” nie zamierzał odpowiadać na list von dem Bacha, a powody tej decyzji wyjaśnił po latach w swojej książce pt. „Armia podziemna”:
„Niemcy zbyt często łamali obietnice i przyrzeczenia, by można było im ufać. Kapitulacja w naszym przekonaniu była równoznaczna ze zbiorową masakrą ludności i wojska. Żołnierzy Armii Krajowej Niemcy nazywali bandytami, a wziętych do niewoli rozstrzeliwali. Rozstrzeliwania były poza tym równie szybko stosowane przez nich w stosunku do mężczyzn, którzy nie brali udziału w walkach. Ludność cywilną pędzono do obozu w Pruszkowie, a stamtąd w nieznane”.
Ultimatum niemieckie okazało się zadziwiająco krótkie. Jeszcze tego samego dnia o godz. 17.30 gen. Heinz Reinefarth oświadczył, że wobec braku odpowiedzi „Bora” należy rozpocząć natarcie, a „głównym celem jest obecnie szybkie i całkowite zniszczenie »bandytów« przez brygady Schmidta, Recka i Dirlewangera na Starym Mieście”.