Atak na dworzec

Atak na dworzec

Dzisiaj okolice Dworca Gdańskiego w Warszawie kojarzą się z metrem, handlem, a niektórym z pociągami odjeżdżającymi na „Przystanek Woodstock”. Jednak od 1941 roku tereny te stanowiły jeden z najważniejszych elementów „krwiobiegu” niemieckiej armii, dostarczając zaopatrzenie i uzupełnienia niemieckim armiom na wschodzie. Wiedzieli o tym także powstańcy. Kolejny akt dramatu przewidziany był na 22 sierpnia 1944 roku.

Dla dowództwa AK natarcie na Dworzec Gdański było szansą na utrzymanie okrążonego Starego Miasta. Celem było połączenie Żoliborza ze zniszczoną, głodującą i pozbawioną amunicji Starówką. Do natarcia zebrano najlepiej uzbrojone oddziały z Puszczy Kampinoskiej. Pierwszy atak miał miejsce w nocy 21 sierpnia i zakończył się masakrą powstańców. Ściana ognia postawiona przez niemiecką artylerię, broń maszynową i broniący magistrali pociąg pancerny, okazała się nie do przejścia. „Leśni” żołnierze nie byli doświadczeni w walce miejskiej. Mocno też doskwierał brak ciężkiej broni, a siły niemieckie nie zostały dostatecznie rozpoznane. Powstańcy musieli atakować frontalnie na dobrze umocnione pozycje.

Atak zaplanowano na 2 w nocy. Wbrew optymistycznym założeniom ppłk. Żywiciela nie udaje się zaskoczyć Niemców. Wśród wrogich oddziałów obowiązywało pogotowie bojowe. Ok. godziny 22 silny ostrzał uderzył w miejsca koncentracji polskich oddziałów, dezorganizując przygotowania, zadając straty i obniżając morale. Próba ściągnięcia dodatkowych żołnierzy również nie powiodła się – rozkazy dotarły zbyt późno, a żołnierze po kanałowej przeprawie byli zbyt zmęczeni, by od razu ruszyć do walki. Znów nie udało się skoordynować ataku od strony Starego Miasta.

Mimo sygnałów zwiastujących klęskę, dowództwo nie zdecydowało się na zmianę planu. O drugiej w nocy rozpętało się piekło. Do ataku ruszyli „leśni”. Z początku cicho, później z okrzykiem „hurra!”. Niemcy błyskawicznie zajęli stanowiska bojowe, otwarcie ognia przez artylerię i pojawienie się wspierających obronę pojazdów pancernych było tak skoordynowane, że wywołało podejrzenia, iż dokładna godzina ataku była znana Niemcom wcześniej.

Żołnierze widoczni jak za dnia, dzięki licznym racom oświetlającym, zalegli pod huraganowym niemieckim ogniem z kilku stron. Nie osiągnęli celów natarcia i ponieśli wysokie straty. O szczęściu mogą mówić Ci, którzy byli w stanie wycofać się na pozycje wyjściowe przed świtem. Pozostawiono ok. 100 ciężko rannych, dobitych w większości niemieckim ostrzałem za dnia. Ich ewakuacja z pola walki wymagała tyle samo odwagi i kosztowała życie wielu młodych sanitariuszek. Nie bez powodu śp. Władysław Bartoszewski uznał walki o dw. Gdański za jedną z najkrwawszych bitew Powstania Warszawskiego.

Jednoznaczne określenie strat nie jest możliwe. Szacuje się, że zginęło lub zostało rannych ok. 500 powstańców, przy dużych stratach w sprzęcie, broni i amunicji. Leśne kompanie poniosły straty sięgające niekiedy 2/3 stanu wyjściowego. U Niemców mniej niż setka zabitych i rannych. Po nieudanym natarciu nastroje w Warszawie psują się. Naziści – nieatakowani od wykrwawionej północnej strony – uzyskują wreszcie swobodę działania. Klęska ta przypieczętuje losy Starówki.

22 sierpnia ostatni komunikat nadaje z Moskwy radiostacja im. Tadeusza Kościuszki. Ta sama, która nawoływała trzy razy dziennie do rozpoczęcia Powstania Warszawskiego. Teraz nawołuje do słuchania Radia Lublin – stacji Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.