As wywiadu, czyli jak przeżyłem drugą wojnę światową
Około północy 15 lutego 1941 roku z pokładu brytyjskiego samolotu Whitley wyskoczyło trzech spadochroniarzy wyszkolonych do wykonywania zadań specjalnych. Komandosi, którzy wylądowali we wsi Dębowiec na Śląsku Cieszyńskim byli elitą Polski Walczącej – pierwszymi cichociemnymi. Zrzuty tej jednostki na terytorium okupowanej Rzeczpospolitej odbywały się do grudnia 1944 roku.
Ciekawostką jest, że w jednej z ostatnich akcji cichociemnych uczestniczył pułkownik Wehrmachtu, baron Arnold von Lückner… Jednak zanim oficer znalazł się w samolocie, odbył liczne podróże po okupowanej Europie, podczas których oszukał wielu Niemców. Posługujący się fałszywymi dokumentami baron to tak naprawdę as wywiadu AK, rotmistrz Aleksander Stpiczyński ps. „Wilski”, członek specjalnej komórki o kryptonimie „666”. Do zadań jednostki, skupiającej najznamienitszych szpiegów, należało organizowanie kanałów przerzutowych dla polskich kurierów, sporządzających raporty z krajów znajdujących się pod niemiecką okupacją.
W grudniu 1942 roku polski agent udał się w podróż z Warszawy do Paryża, jednak na granicy niemiecko-francuskiej został zatrzymany za brak odpowiedniej przepustki. Stpiczyński został doprowadzony do komendy wojskowej, gdzie miał rozmawiać z samym feldmarszałkiem Rzeszy Wilhelmem Listem. „Wilski” przekonał go, że wraca właśnie z frontu wschodniego, a teraz spieszy się na ważne spotkanie w stolicy Francji. Przejęty tymi opowieściami feldmarszałek nie tylko niczego nie podejrzewał, ale dał agentowi do dyspozycji swoją limuzynę, nakazując szoferowi, aby jak najszybciej odwiózł barona na pociąg.
W lutym 1943 roku Niemcy ujęli agenta i wysłali go do obozu koncentracyjnego. Jednak podczas transportu udało mu się wyskoczyć z pociągu. Mimo że został zauważony przez strażników i doprowadzony do kwatery gestapo, z powodzeniem przekonał wszystkich, iż jest pasażerem na gapę i po prostu wypadł z pociągu. Niczego nie domyślający się Niemcy przekazali Stpiczyńskiego francuskim żandarmom, którzy osadzili go w Metzu. Agent trafił prosto do więziennego szpitala, gdzie leczono mu nogę złamaną podczas skoku z pociągu.
Niedługo potem zbiegł z zakładu i przedostał się do Londynu. Po raz kolejny wpadł w ręce Niemców w grudniu 1944 roku. Jeszcze w trakcie wojny, otrzymał za swoje zasługi order Virtuti Militari. Żył do 1987 roku.