A mógł zabić…

A mógł zabić…

Podobno Stalin dał polskim komunistom wybór. Prezentem narodów ZSRR dla zburzonej Warszawy miała zostać dzielnica mieszkaniowa, metro lub wieżowiec. Pierwszy był najbardziej potrzebny, ale mało widowiskowy. Drugi był drogi, teren pod budowę trudny, a poza tym stolica była jeszcze w gruzach. W zaistniałych okolicznościach prezydent Bierut wybrał drapacz chmur.

Około 7500 polskich i radzieckich robotników do 1955 roku wznosiło 231-metrowy wieżowiec. Mijały lata, a Pałac Kultury i Nauki wrastał w nową rzeczywistość. 15 kwietnia 1983 roku ruszyła budowa warszawskiego metra. Tak jak w przypadku wieżowca, potrzeby faktyczne łączono z propagandowymi. Stolica bardzo się rozwinęła, powstawały nowe osiedla, a metro stało się konieczne. Jednak epokę Gierka (1970–1980) skończył permanentny, pogłębiający się kryzys gospodarczy i podpisanie porozumień sierpniowych w 1980 roku. Później był karnawał Solidarności zwieńczony wybuchem stanu wojennego, który zniesiono 22 lipca 1983 roku, 3 miesiące po rozpoczęciu budowy warszawskiego metra.

W 1945 roku Władysław Gomułka, przywódca Polskiej Partii Robotniczej, przemawiał:

„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy!”.

A komuniści mimo pogarszającej się sytuacji gospodarczej, forsowali budowę metra. Jednak wbrew zapowiedziom, władzę oddali, zanim otwarto pierwszą linię podziemnej kolei w 1995 roku.