Niewidzialne mury

Niewidzialne mury

«Był mianowicie w mieście Gnieźnie, które po słowiańsku znaczy tyle co „gniazdo”, książę imieniem Popiel, mający dwóch synów; przygotował on zwyczajem pogańskim wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą zaprosił bardzo wielu swych wielmożów i przyjaciół. (…) Przybyli tam dwaj goście, którzy nie tylko że nie zostali zaproszeni na ucztę, lecz nawet odpędzeni w krzywdzący sposób od wejścia do miasta (…) trafili zupełnym przypadkiem przed domek oracza (…) Ów biedak, pełen współczucia, zaprosił tych przybyszów do swej chatki i jak najuprzejmiej roztoczył przed nimi obraz swego ubóstwa. A oni z wdzięcznością przychylając się do zaprosin ubogiego człowieka i wchodząc do gościnnej chaty, rzekli mu: „Cieszcie się zaiste, iżeśmy przybyli, a może nasze przybycie przyniesie wam obfitość dobra wszelakiego, a z potomstwa zaszczyt i sławę” »1.

Fragment najstarszej opowieści o początkach Polaków i dynastii Piastów pochodzący z kroniki Anonima zwanego Gallem jest nie tylko wyjaśnieniem, czemu Siemowit, syn Piasta, został księciem. To coś znacznie więcej…

Spróbujmy postawić się na miejscu człowieka ery przednowoczesnej. Nie istnieje powszechna turystyka, sieć hoteli, ani bankomaty. Rzadko posługuje się pieniędzmi. Podróż dalsza, niż kilkadziesiąt kilometrów, wymaga sporządzenia testamentu. Najczęściej ustnie, w obecności świadków. Mało kto umie czytać i pisać, ale i mało kto zna kogoś, kto umie. Nie ma samochodów – są konie, osły i woły. Dziennie pokonasz pieszo 20 do 25 km, wozem 25–30, konno 30 może 40 km. Jeśli coś pójdzie nie tak – nie ma telefonów. Nawet jakby były – nie istnieje pogotowie, policja ani pomoc drogowa, po które można zadzwonić. Dlatego z zasady nie podróżuje się w pojedynkę.

Przeciętna osoba spędza życie w swojej miejscowości i jej okolicach. Jeśli mieszka na wsi, jej najdalsze podróże to msza w pobliskim kościele i cykliczne targi, czasem łączone z uroczystościami religijnymi. W obu przypadkach: kilka, najdalej kilkanaście kilometrów w jedną stronę.

„Stał pod rozłożystym bukiem przy drodze, która prowadzi do dworu królewskiego, czekając powrotu księcia, gdy będzie wracał z dworu króla. Gdy już w pierwszym mroku nocy zobaczył go otoczonego ogromną gromadą posłusznych rycerzy, wskoczył na konia i wmieszał się wkrótce w środek gromady, i całym natężeniem sił ciskając włócznią między łopatki księcia, najgłębsze wnętrzności zmiażdżył śmierć przynoszącym żelazem. Ten wyzionął ducha szybciej, niż spadł na ziemię”. – pisał kronikarz Kosmas z Pragi o zabójstwie księcia Świętopełka z 1109 roku („Kosmasa Kronika Czechów”, ks. 3, rdz. 27).

Pamiętajmy: nie istnieje policja, tylko w miastach można spotkać straż, a na prowincji zbrojnych monarchy lub lokalnego możnego. Im większe skupisko ludzi, tym więcej przemocy – średniowieczne kroniki o życiu miejskim pełne są mniejszych i większych awantur. Gwałty, napady, pojedynki, przelewanie krwi w obronie honoru lub własności: przemoc była znacznie częstszym elementem życia, niż dziś. Nasze życie wydałoby się ludziom sprzed wieków skrajnie zdyscyplinowane, niemal zniewolone. Nam, życie naszych przodków jawi się, jako niestabilne i niebezpieczne. Ale jak to wyjaśnić współczesnemu człowiekowi?

Może tak: jedno z głównych zadań władzy to zapewnienie porządku i spokoju. Ale co mają zrobić ludzie, jeśli panujący ze swoimi urzędnikami i wojownikami są daleko? Poddani muszą radzić sobie sami. Jak?

Przede wszystkim: budując niewidzialne dla oka mury. Wyjście poza nie, było narażeniem się na niebezpieczeństwo. Z naszej perspektywy, ludzie w dawnych wiekach żyli w minimalnie regulowanym chaosie. Przykład: my nie poruszamy się swobodnie po mieście. Wiemy gdzie i kiedy wolno przejść przez ulicę. Od małego jesteśmy uczeni, co to chodnik i jezdnia, pasy i światła. Jeśli nie przestrzegamy tych norm – pojawi się władza, która nas ukarze. Ale w dawnych wiekach granica chodnik-jezdnia była niewyraźna lub (najczęściej) nie istniała. Osoba poruszająca się po mieście musiała orientować się czy i z której strony zbliża się jeździec lub wóz.

W przeszłości łatwiej było stracić zdrowie i życie, człowiek mógł liczyć w zasadzie tylko na innego człowieka, a bardzo rzadko – jeśli w ogóle – na instytucje. To dlatego, w dawnych wiekach, istnienie jednostki było w dużej mierze kolektywne: w ramach rodziny, rodu, społeczności sąsiedzko-zawodowej (jak wieś, parafia, miasteczko, bractwo, cech, gildia lub zakon). Była to transakcja, w której człowiek oddawał sporo ze swojego indywidualizmu, niezależności i wolności za bezpieczeństwo (a w każdym razie: jego względne poczucie).

«Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem»2.

Moralność, chrześcijańska lub pogańska, w dawnych wiekach tak naprawdę była władzą. Tanią, bo niepotrzebującą biurokracji. Uniwersalną, bo wszędobylską. Wiara chrześcijańska i kulty pogańskie są zgodne, że odmówienie bliźniemu pomocy w potrzebie jest nieludzkie. Zwłaszcza podróżnemu, nawet obcokrajowcowi. Jego sytuacja to sedno rozumowania ludzi żyjących przed wiekami. Człowiek istnieje przede wszystkim w ramach wspólnoty. Poza nią jest zdany na siebie.

Na tym gruncie, głęboko zapuszcza korzenie presja społeczna. Dzisiejszych singli i względnie częste rozwody nasi przodkowie odczytaliby, jako społeczeństwo ludzi samotnych. Człowiek żyjący w pojedynkę byłby podejrzany o rozwiązłość płciową, jeśli nie o chęć ukrycia przed otoczeniem niecnych uczynków, jak czarnoksięstwo lub gorszące praktyki seksualne. W kręgu danej społeczności człowiek rodził się i wychowywał, znajdywał małżonka, płodził potomstwo i udawał się do wieczności. Dla nas, życie bez państwa i policji to anarchia. Ocean, gdzie małą rybę zjada większa ryba, a ją pożera jeszcze większa. Bezpieczeństwo to stabilizacja. Dzięki niej można planować życie. Więcej spokoju to większa pewność siebie i wiara w lepsze jutro. Dawniej niewidzialne mury stawiane w przestrzeni chaosu, określające kto obcy, a kto swój oraz gdzie kończy się i zaczyna ‘nasze’ – były władzą skuteczniejszą, niż cały aparat nowoczesnego państwa.

Niccolo Machiavelli w swoim dziele „Książę” pisał: „Najważniejszą podstawą wszystkich państw (o silnych fundamentach) tak nowych, jak starych i mieszanych są dobre prawa i dobre wojsko (…)”. Machiavelli miał rację i wydawać by się mogło, że właśnie w takich państwach żyjemy. Jednak dzisiaj autor „Księcia” raczej uznałby, że zajmujemy się nadprodukcją prawa, dążąc do uczynienia świata lepszym, drogą jego regulowania wszelakimi normami. Nie tylko przez władzę w postaci instytucji i urzędów ingerującą w życie obywateli ‘od kołyski aż po grób’, ale i przez wyrobione w nas nawyki.

Władza to nie tylko teoria, litera prawa, ale i – a może: przede wszystkim – to jak w praktyce odczuwają ją ci, którzy jej podlegają. Im władza jest aktywniejsza i bliższa, tym większy ma posłuch. Im bardziej nieobecna i odleglejsza, tym bardziej jest iluzoryczna. I najważniejsza sprawa: społeczeństwo zwane feudalnym lub stanowym nie skończyło się z nastaniem renesansu. Symbolicznym początkiem jego końca była Wielka Rewolucja Francuska, a jego pozostałości zniszczyły obie wojny światowe. Przeżytki ustroju feudalnego, zwane ‘przesądami klasowymi’, zanikły w Europie dopiero w połowie XX wieku.

„Historia ocenia rządy i władców tylko według tego, jakie osiągnęli cele. Dzieli ich na słabych i nieudolnych, choć być może byli dobrotliwi i pełni cnoty. Wyróżnia potężnych i silnych zwanych wielkimi, choć być może swoją wielkość osiągnęli przez zdradę, wiarołomstwo, niezliczone zbrodnie i wojny. Dla Historii liczy się tylko wielki cel, przymyka oczy na środki, które doprowadziły do niego. Wywyższa zwycięzców, gardzi pokonanymi”. – Zbigniew Nienacki „Dagome iudex”. (BARDZO DOBRE ALE CZY POTRZEBNE?)

Sugerowane lektury:
+ Guriewicz Aron, „Jednostka w dziejach Europy (średniowiecze)”, przekł. Zdzisław Dobrzyniecki, Marabut-Volumen, Gdańsk-Warszawa 2002.
+ Guriewicz Aron, „Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy: exempla XIII wieku”, przekł. Zdzisław Dobrzyniecki, Volumen-Bellona, Warszawa 1997.
+ Kantorowicz Ernst Hartwig, „Dwa ciała króla: studium ze średniowiecznej teologii politycznej”, przekł. Maciej Michalski, Adam Krawiec, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007.
+ Koziol Geoffrey, „Błaganie o przebaczenie i łaskę: porządek rytualny i polityczny wczesnośredniowiecznej Francji”, przekł. i red. Zbigniew Dalewski, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009.
+ Le Goff Jacques (red.), „Człowiek średniowiecza”, przekł. Maria Radożycka-Paoletti, Marabut-Volumen, Gdańsk-Warszawa 1996.
+ Le Goff Jacques, „Długie średniowiecze”, przekł. Maria Żurowska, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2007.
+ Le Goff Jacques, „Kultura średniowiecznej Europy”, przekł. Hanna Szumańska-Grossowa, Marabut-Volumen, Gdańsk-Warszawa, 2002.
+ Oexle Otto Gerhard, „Społeczeństwo średniowiecza: mentalność – grupy społeczne – formy życia”, przekł. Małgorzata Anna Nowak et al., Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2000.
+ Tygielski Wojciech, „W podróży po Europie: studia z dziejów kultury nowożytnej”, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2019.

Dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu „Kultura w sieci”.