Maria Konopnicka – matka, której nie chciałbyś mieć

Maria Konopnicka – matka, której nie chciałbyś mieć

Czy matka może kochać niektóre ze swoich dzieci bardziej a inne mniej? Może. Taka na przykład Maria Konopnicka dzieliła swoje dzieci na “udane” i “nieudane”. Te pierwsze, czyli Tadeusz, Jan oraz Zofia chętnie podążały ścieżką, którą wyznaczyła im matka. Te drugie: Stanisław, Helena, Laura nie były już takie pokorne. I to one doświadczały konsekwencji niezgadzania się z wielką Marią Konopnicką, a najbardziej z nich doświadczyła tego Helena. Dziewczyna, która prawdopodobnie cierpiała z powodu choroby psychicznej.

PORZUCENIE MĘŻA I KARIERA

W 1878 roku Maria Konopnicka zabiera sześcioro swoich dzieci i… porzuca męża. Przyszła pisarka przenosi się do Warszawy, ma niemal 36 lat i właśnie rozpoczyna karierę pisarską.  

Początki w stolicy były trudne. Głównym źródłem utrzymania Marii i jej sześciorga dzieci były korepetycje. Te dawała za dnia, wieczorami zaś szyła ubrania, naprawiała buty i garderobę swojej licznej gromadki. Pomimo tego znajdowała czas na pisanie.

Kariera Marii się udała, ale już wychowanie dzieci nie do końca. Współcześni internauci nazwaliby pisarkę “control freakiem”, dla każdego dziecka bowiem przewidziała plan na życie: odpowiednią szkołę, pracę, a następnie założenie rodziny. Gdy tylko, któreś z dzieci zapragnęło innej drogi życiowej, Maria stawała na głowie, żeby pociecha wróciła na właściwe według niej tory. Tak było w przypadku najmłodszej córki Laury i tak było w przypadku najbardziej kontrowersyjnego dziecka Konopnickiej – Heleny. 

CHORA CÓRKA

Nie ma zdjęć Heleny, nie ma metryki, nie ma żadnego z napisanych przez nią listów, nie ma jej pamiętników, o których wiemy, że istniały, nie znamy nawet dokładnej daty jej urodzenia… A wszystko dlatego, że Maria i jej dwie pozostałe córki zadbały o to, aby wykreślić Helenę z pamięci rodzinnej.

Antoni Pług w 1887 w liście do Józefa Kraszewskiego roku pisał:

[…] jedną córkę wykształciła już na guwernantkę, drugą posłała na pensję, najstarszego syna umieściła przy fabryce cukrowej, średniego przy laboratorium chemicznym, najmłodszego zaś oddała do szkoły naukowo-rzemieślniczej. Jedna tylko najstarsza córka jej się nie udała, ale ta została przy ojcu dlatego, żeby jej złe usposobienie nie oddziaływało na najmłodsze siostry.

Pług się pomylił – Helena nie była najstarszą z córek Konopnickiej, jednak to ona została przy ojcu. Najprawdopodobniej dlatego, że zaszła w ciążę. A męża nie miała, co było oczywiście haniebne. Maria też mieszkała z dziećmi sama i dobrze wiedziała na jaki ostracyzm społeczny naraża się Helena, która i tak była bardzo kontrowersyjną osobą. 

Nie znamy płci dziecka Heleny, ani nie wiemy, kiedy się urodziło. Sama Konopnicka, pomimo tego, że była babcią, pisała o nim: “to dziecko”. 

Stosunek Marii do wnuka, a może wnuczki, uwidacznia się w liście do najmłodszej z córek – Laury:

[…] spadł mi na kark ciężar nowych znów opłat za dziecko Hel. i obowiązek dalszego utrzymywania go. Bo kto się nim zajmie? Potem trzeba będzie koniecznie umieścić go na wsi, ale przez parę lat jeszcze płacić wypadnie.

Studiując biografię poetki, można odnieść wrażenie, że Helena wyspecjalizowała się w dręczeniu swojej matki, co więcej wykazywała w tym ułańską fantazję… Pewnego razu, gdy przebywała u ojca na wsi, wysłała do Marii telegram o treści: “Ojciec umierający, konie czekają w Sieradzu. Konopnicki”. Maria, Jan i Zofia (rodzeństwo Heleny) rzucili wszystko i pognali do umierającego Jarosława. Gdy pojawili się na wsi zastali go jednak w pełnym zdrowiu. Spożywał śniadanie.

Konopnicka żaliła się stryjowi:

Mogę tylko Stryjeczkowi powiedzieć, że z moich sześciorga dzieci mam teraz tylko moich poczciwych chłopaków tudzież moją dobrą Zośkę i równie zacną Lorkę. A że nie śmierć zabrała mi trzecią, Helenę – nad tym boleję.

Czyżby Maria życzyła córce śmierci? Nawet jeżeli, to i tak ostatecznie była zmuszona otoczyć ją opieką i zabrać do Warszawy. Tym samym oddzieliła Helenę od dziecka, które najpewniej zostało na wsi. 

W stolicy Helena wykształciła się na nauczycielkę i rozpoczęła pracę. Był to początek kolejnych problemów Marii Konopnickiej. W styczniu 1889 roku Helena straciła posadę. Jak się okazało, okradła swoich pracodawców, a gdy ci się zorientowali, miała powiedzieć:

O, proszę pani, jeżeli mamy uważać na takie drobiazgi, to lepiej się zaraz rozstańmy!

Po czym odeszła z pracy obrażona.

W listach Konopnicka wspomina też sytuację, w której Helena kazała się wozić dorożką, a następnie uciekła dorożkarzowi, nie płacąc za usługę. “Ach co za bezwstyd i łotrostwo” – żaliła się Maria, opisując sprawę. Na tym nie kończyły się wybryki córki. Dziewczyna odwiedzała znajomych Marii i opowiadała, że rodzina pozbawiła ją i jej dziecko środków do życia. Prosiła w związku z tym o pieniądze. Przy tych wyznaniach płakała, wyrywała włosy z głowy i padała ludziom do stóp. Wykorzystywała też swoje nazwisko do tego, aby zdobyć zaufanie innych i np. wynajmowała mieszkanie, za które później nie płaciła, a gdy pracowała jako nauczycielka i mieszkała u swoich pracodawców, ku ich zgorszeniu wieczorami sprowadzała mężczyzn do swojej sypialni.

Nic dziwnego, że Konopnicka uznała, córkę  za dotkniętą ciężką formą histerii, a być może bliską obłędu. Pisarka nie zastanawiała się nad przyczynami zachowania Heleny, nie szukała dla niej pomocy, ani nie okazywała współczucia, za to złościła się, była oburzona i nade wszystko bała się o swoją reputację.

25 listopada 1889 roku w “Kurierze Porannym” pojawiła się informacja:

Zamach samobójczy. Wczoraj z rana, w domu nr 37, przy ulicy Nowogrodzkiej, 25-letnia Helena Konopnicka, w zamiarze samobójstwa zażyła jakiejś trucizny, co jednak zaraz dostrzeżono i wezwany lekarz udzielił pomocy, a następnie odwieziono ją do szpitala Dzieciątka Jezus.

Wyobraźcie sobie przerażenie Konopnickiej na myśl o tym, że jej pociecha targnęła się na własne życie… Błąd. Głowę pisarki zajmowała myśl o tym jak cała Warszawa plotkuje o samobójstwie jej córki i jaki to będzie miało wpływ na jej karierę. Konopnicka użyła, więc swoich wpływów, żeby sprawę wyciszyć. Pięć dni później w gazecie pojawiło się sprostowanie, w którym twierdzono, że… zaszła pomyłka.

Konopnicka pisała o sprawie do męża:

(…) zrobić niesłychany skandal dla całej rodziny, znaleźć sposób, żeby w ręce policji dostały się pozostawione przez nią oskarżenia ludzi obcych (…) Gdyby była choć trzy zapałki zeskrobała i połknęła – ale nic. Byłoby to śmieszne, prawda, w takim razie, ale tak – jest do ostateczności podłe.

Tym wydarzeniem Helena zasłużyła sobie na to, aby Maria w listach nazywała ją “ta potwora”. Już wcześniej nie używała jej pełnego imienia, tylko pisała H. lub Hel.

Jakby tego było mało, Helena podzieliła się z policją pamiętnikami, które pisała – miały być dowodem przeciwko Konopnickiej w sprawie rzekomego podżegania córki do samobójstwa. Konopnicka zdenerwowała się nie na żarty i postanowiła publicznie się od córki odciąć. Próbowała również nakłonić do tego swojego męża, pisała:

Choćby nie o mnie szło, to chodzi o Lorkę i o Zosię trzeba okazywać jawnie, że rodzina wyrzeka się wszelkiej solidarności z H. i nic z nią wspólnego nie ma.

Ten jednak nadesłanego przez Konopnicką oświadczenia nie podpisał.

Konopnicka nie czytała listów od Heleny: darła je lub odsyłała do nadawcy. W końcu dziewczyna posunęła się do groźby. Wdarła się do mieszkania Konopnickiej i odmówiła wyjścia. Pisarka wezwała stróża, wtedy Helena sięgnęła do kieszeni sugerując, że ma w niej rewolwer. Czy była to desperacka próba wołania o pomoc? Możliwe. Tymczasem Maria wezwała policję.

Wcześniej Konopnicka próbowała umieścić córkę w zakładzie dla psychicznie chorych, ale bezskutecznie. Tam, gdzie Konopnicka nie mogła, tam z pomocą przyszło jej… prawo. Wybryki Heleny w końcu zaciągnęły ją przed sąd. Groziło jej więzienie lub zsyłka na Sybir. Tego dla Konopnickiej było za wiele – postanowiła odciąć się od córki i wyjechać z Warszawy. Nie mogła znieść plotek i skandali, które wywoływała Helena, potem żaliła się, że została z Warszawy “wygnana”. Ostatecznie wyjechała z kraju.

Tymczasem przeciwko Helenie prowadzone były sprawy sądowe – głównie o kradzieże. 

Konopnicka w liście do Zofii pisała:

Ach może się to skończy teraz, jak sąd uzna ją za niepoczytalną, no to i ubezwłasnowolni ją jednocześnie zapewne i może będzie można umieścić ją gdzieś i płacić za nią i mieć spokój nareszcie.

Marzenia Marii się spełniły. Helenę uznano za umysłowo chorą i wysłano do przytułku w Górze Kalwarii. Pisarka jednak znając naturę córki, pisała do Zofii:

(…) tam dozór mały i przewidywać można, że znów ucieknie i zacznie broić po swojemu. Takie rzeczy nie miewają innego końca nad wysiedlenie gdzieś daleko. 

Nie myliła się. Helena uciekła z przytułku i wróciła do Warszawy, gdzie kontynuowała życie skandalistki. Potem tułała się po ośrodkach psychiatrycznych, aż w końcu otoczył ją opieką jeden z braci – Jan.

Między 1891 rokiem a 1903 Konopnicka w listach w ogóle nie wspomina o Helenie. Pierwsza wzmianka o niej pojawia się w 1903 roku, gdy konsultuje z Janem oddanie córki do zakładu w Drewnicy. Nie wiemy, kiedy i jak zmarła Helena, ani co stało się z jej dzieckiem.

Nasz świat

I miasto, i wioska
To jeden nasz świat!
I wszędzie, dziecino,
Twa siostra, twój brat.

I wszędzie, dziecino,
Wśród lasów, wśród pól,
Jak ty, czują radość,
Jak ty, czują ból.

Maria Konopnicka

Dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu „Kultura w sieci”.